piątek, 3 lipca 2015

Moja mała spowiedź.

Chcę wymazać raz na zawsze ze swojej pamięci temat wcześniactwa i porodu...
Ale nie potrafię.
Im bardziej się staram tym gorzej to później odchorowuję. Wraca z potrójną siłą... Kopie mnie, dusi, chce zabić.
Kocham swoje dziecko , jednak nienawidzę dnia i sposobu w jaki się urodziła... Nienawidzę tego, że nie zdążyłam się nacieszyć byciem w ciąży. Nienawidzę tych zabranych nam 10 tygodni...

Na codzień odganiam czyhające gdzieś z tyłu głowy głosy przypominające mi o tym wszystkim...
Staram się, znajduję co chwilę nowe zajęcia żeby tylko nie usiąść na dupie. Żeby mnie nie dopadły...
Czasami się nie udaje. Czasami wspomnienia zwyciężają. Oplatają mnie - smutkiem, przerażeniem i nienawiścią. Boję się tych momentów. 

Staję się nieobecna, pogrążam się w tym całą sobą, mimo że nie chcę. Wspomnienia gwałcą moje poukładane,  szczęśliwe życie.

Uciekam wtedy do łazienki , wchodzę pod prysznic i dławię się łzami. Tak, żeby ON nie słyszał. Wstydzę się swojej słabości.  Nie chcę rozmawiać o tym kolejny raz! 

Uspokajam się, posłusznie wycieram i  wychodzę z perfekcyjną maską radości na twarzy.
Nic się przecież nie stało, to tylko moje demony mnie dopadły. Kolejny raz.

Tak bardzo cierpię kiedy widzę pulchne , śliczne , nowonarodzone maleństwa. Tak bardzo zazroszczę...
Zazdroszczę kobietom , które są w ciąży. Tym , którym szczęśliwe rozwiązanie zapewniło normalny start w macierzyństwo. Ja tego nie miałam.
Nienawidzę ciążowych brzuchów. Odwracam wzrok, boli mnie wszystko, skręca od środka. Zazdrość i nienawiść dają o sobie znać...

Chciałabym cofnąć czas. Przeżyć swoją ciążę raz jeszcze. Chciałabym przestać udawać. Chciałabym wyzbyć się tej zazdrości i nienawiści. Potrzebuję jeszcze trochę czasu.
Czas leczy rany. Moje niestety ciągle otwierają się i zatruwają mi życie. Kiedyś przestaną. Wierzę w to.

TYLKO w to wierzę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz