Znasz to uczucie kiedy masz ochotę pieprznąć wszystkim , trzasnąć drzwiami i mieć święty spokój? Kiedy zadajesz sobie tysięczny raz pytanie "za jakie grzechy mam takie rozdarte dziecko?!" Czemu On Ci nie pomaga , przecież troszkę się przyczynił do powstania tego chodzącego, rozdartego , małego potwora? Kiedy wymyślasz scenariusze jak pakujesz całe tałatajstwo w rakietę kosmiczną wystrzeliwującą ich na Marsa a Ty w błogiej ciszy oddajesz się szerokopojętemu relaksowi? Kiedy rozważasz wszystkie za i przeciw sprania tyłka młodocianemu terroryście? ( oczywiście wizja późniejszej histerii skutecznie Cię do tego zniechęca ;) )
Ja też, cholera!
I kiedy siedzę zrezygnowana i nie wiem czy zabić się już czy za chwilę, podchodzi nieśmiało ta mała bestia i z szelmowskim uśmiechem wydaje z siebie:
- mamusiu, przestań, bo w dupę dam!
No i jak się dalej wściekać?! Jak?!
Moja krew! ❤️
p.s. Ani cztery litery ani żadna inna część ciała mojego dziecka nie ucierpiała ani ucierpi. To tak jak z tym "magicznym" liczeniem do trzech , jak się dowie że blefuję jestem przegrana 😂😎