Czasami jest tak, że z dnia na dzień kończysz swoje dotychczasowe poukładane , nieco nudne życie. Czasami głupota zwycięża.
Czasami czujesz tak silny , wewnętrzny ból że wydaje Ci się, że rozerwie Cię na milion kawałeczków czystego cierpienia.
Czasami wszystkie plany biorą w łeb.
Czasami wyjesz jak zwierzę , z bezsilności.
Z czasem odnajdujesz się w tym, zaczynasz przyzwyczajać do wszechobecnego bałaganu i bólu. Zaczynasz w dziwny sposób się w tym odnajdywać. Czuć szczęście w nieszczęściu.
I kiedy już zaczynasz egzystować jak ta przysłowiowa ameba , najgorszym jest to cholerne światełko nadziei. Tej nadziei , z której chwilę później zostajesz brutalnie obdarta.
Nadziei , która w ułamku sekundy okazuje się być ułudą, jak całe Twoje życie.
I zaczynasz od nowa. Tworzyć kolejną, pieprzoną iluzję.