Ponad siedem miesięcy bez pisaniny. Tak dużo się wydarzyło.
Wydawało mi się, że umarłam.
Trochę ponad rok temu.
Wydawało mi się, że całe moje dotychczasowe życie dobiegło końca, że dopadł mnie "kataklizm totalny"....
Było źle, bardzo źle. Przeżywałam załamanie , euforię. Były rozstania i powroty. Było dużo łez, mało radości.
A dzisiaj? Jest nareszcie wspaniale. Po wielu bojach, troskach i smutku - wreszcie mogę odetchnąć pełną piersią. Potrafię znowu śmiać się do łez. Jestem taka jak kiedyś - SZCZĘŚLIWA! I już się nie boję. Niczego.
A to dzięki Niej. Dzięki tej małej istotce. Bo to wszystko dla niej i dzięki niej.
A Dzień Mamy mam cały rok :)